ero ero

koncept erogrotesek zastrzeżony. Wymyślony 21.4.10. i cały, cały mój.... (koncept. tak). erogroteska = miniatura erotyzująca z elementami groteski, które wkradają się wbrew moim najlepszym intencjom....

the idea of an erogrotesque is copyrighted (or might as well be). Thought it up today (21.4.10.), googled, and it's mine, my precioussss (idea. right). an erogrotesque = a more or less erotic drabble, with some 'grotesque' thrown in for a good measure - it keeps interfering, against my best efforts....

Gdyby ktoś nie zauważył, tłumaczenie jest dość swobodne.
If you didn't notice, the translations are... loose at best.

niedziela, 10 lipca 2011

na wieczne, nieskończone, silne postanowienie poprawy?

Mam drugą skórę.

Od dawna mam drugą skórę, tylko nie bardzo wiem. Co z nią, i jak ją, i. Wiem skąd. To wiem.

Jeśli jest druga, musi być pierwsza. A pierwsza skóra jest cienka. Cieńsza niż oddech motyla na letnim wietrze, cieńsza niż nitka bawełny, cieńsza niż szpilki ironii, które - w obliczu rozpoetyzowanych obrazeczków - cisną mi się na usta.

Cienka. Za cienka, by żyć.

Nagość, nie do ogarnięcia. Otwarcie, nie do przejścia. Pierwotne otwarcie, pierwsze, nieświadome, nieudane, nie - dane, otwarcie z urodzenia, bez świadomości, pragnień, celów. Otwarcie, cienkie jak papier, jak cień ostrza papieru, jak cięcie na skórze. Wielkie otwarcie. Keine grenzen, without borders, bez granic.

No aż się prosi, żeby przydeptać, i poskakać! :D

Pierwsze otwarcie. Wszystko wejdzie i wyjdzie. Nie do życia, nie do życia z kimś. Za głośno! za dużo! za mocno!

Pierwsza lekcja niesprawiedliwości, czyli przetrwania: nie można oddać tak mocno, jak się otrzymuje.

Pierwsze prawo obcości: nie czuję jak inni ludzie.

Pierwszy siniak: nie pamiętam. Chyba od początku byłam sina. Niebieska, żółta, zielonkawa, wszystko pomiędzy. Obita ruchem powietrza między drzewami, obita głosem i wzrokiem zewnętrza. Nie wolno mi było oddać, nie czuję jak inni ludzie, i oni nie muszą, wcale nie muszą czuć jak ja.

Tak powstała skóra druga.

Na początku zakładałam ją tylko czasem. Jak było ciężko.

Na początku była tarczą, półpancerzem, zatyczką do uszu.

Ale zaczęła przyrastać, i zaczął się problem. Bo druga skóra nie ma drzwi.


Najpierw wysechł mi głos. Potem przestrzeń między biodrami - nim zaczęta, skończona. Brzuch i kanaliki łzowe trzymały się dzielnie, wykonując pracę za wszystko, co zamknięte. Druga skóra nie miała drzwi.

Zacisnęła się wokół mnie ciaśniej niż kaftan bezpieczeństwa, dokładniej, bliżej. Została mną - doskonale funkcjonalny suplement. Druga skóra jest androidem, imitacją normalności. Umożliwiła przetrwanie. A drogie toto było, jak cholera! Wciąż płacę, jak kredyt wzięty na mieszkanie. I mieszkam w niej jak squatter. Silniejszy wstrząs może mnie wyrzucić, nie czuję się jak w domu.

Nie czuję się.

Nie czuję.

Imitacja doznań zmysłowych funkcjonuje bez zarzutu. Opowiesz mi dowcip, i będę się śmiać! Pobijesz mnie, będę płakać! Dotkniesz mnie, odwrócę się i spytam: co jest? No co?!

Gdy zdarzy się coś naprawdę silnego, wstrząs wyrzuca mnie ze skóry. To nie wolność. Natychmiast przyrasta z powrotem, jak bumerang, jak coś na gumce. Nie brak jej sprężystości. Pod drugą skórą, znieczulenie rozprzestrzenia się jak zastrzyk. Pod narkozą, obserwuję jak druga skóra naciąga się z powrotem, wygładza na mojej twarzy.

Druga skóra nie ma drzwi.



Nie chcę wychodzić ze skóry. Świat na zewnątrz jest silny, bez świadomości własnej siły. Wszystko uderza z coraz większą prędkością, mimowolnie, bez złych intencji. Nie chcę być kukłą do bicia, rzucaną przez kolejne uderzenia, z prawa na lewo. Nie chcę wchodzić na ring.

Skóra nie jest zła. Jest konieczna. Nie umiem poza nią żyć.

Ale wciąż walczę. Dzień w dzień, wycinam w niej otwór na usta. Oczy mam na wierzchu, zawsze, zawsze bezbronne. Przed intensywnością mojego wzroku nie musiałam chronić otoczenia. To tylko mój głos, który teraz gotuje się pod skórą, był przedmiotem lęku zewnętrza. Ten głos jest za potężny, żeby z nim żyć w skórze, zbyt mocny, by go tu zatrzymać.

Mam drugą skórę. Ona ma mnie. Otwieram sobie drzwi - czasem naturalnie, czasem aktem woli. Czasem drzwi kołyszą się, jakbym mrugała powieką. Czasem ktoś się dziwi, że tam jest coś pod spodem, czerwone.

Mam drugą skórę. Mam się bać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz